Śliwki to jeden z symboli polskiej jesieni i do tego jaki pyszny! We wspomnieniach mam duże drzewo węgierki rosnące w ogrodzie mojego rodzinnego domu. O tej porze roku jego gałęzie uginały się pod ciężarem fioletowych, słodkich i soczystych owoców.
Nie nadążaliśmy ich jeść, a mama nie nadążała smażyć powideł, najlepszych na świecie! Zachwycały smakiem i zachwycają do dziś. I powiem Wam szczerze, że nie wyobrażam sobie zimy bez powideł. Świątecznego piernika bez powideł, czy maślanej bułki. Powidła obowiązkowo muszą znaleźć się mojej spiżarni. Przygotowuję je zgodnie ze starą recepturą, z najbardziej dojrzałych śliwek, tych pomarszczonych przy ogonkach. Mają mnóstwo naturalnej słodyczy, więc nie trzeba dodawać do nich cukru i to jest ich ogromna zaleta. No, ale mają jeszcze jedną zaletę. Do ich przygotowania potrzebujemy śliwek i tylko śliwek. No, może jeszcze trochę cierpliwości, ale myślę, że są tego warte. Zimową porą otwierając słoik z powidłami, można w pełni poczuć wyjątkowe smaki lata przeplatane aromatem jesieni. Kwintesencja smaku w każdym słoiczku!
Składniki
- 3 kg dojrzałych śliwek węgierek
- 6- 8 łyżek wody